BMW, ciężar złych skojarzeń
W mediach, zwłaszcza elektronicznych, jakże często bywa podkreślane, że pirat drogowy, który złamał, naruszył i naraził prowadził BMW właśnie. A jaki samochód kojarzy się z właścicielami dresowych ubranek? Ba, pewnego razu, przed kilkunastoma laty polski importer jako jedną z atrakcji eventu dla dziennikarzy urządził pokaz mody sportowej. Takiej dresowej, jak się okazało. Musiałem się uszczypnąć, czy to dzieje się naprawdę!
Czy BMW daje radość z jazdy?
Cóż, stereotypy – nawet te wzmacniane przez importera – są krzywdzące. Bo przecież BMW to wiele bardzo dobrze prowadzących się modeli z przeróżnych segmentów. BMW trzyma poziom, slogan o radości z jazdy wciąż znajduje potwierdzenie. Ale mam dwa „ale”. Po pierwsze, przewaga BMW pod względem zachowania na drodze nad licznymi, bardziej plebejskimi markami nie jest już tak wyraźna jak 30 czy 20 lat temu.
Jakich BMW trzeba się wystrzegać?
Po drugie, będziesz miał radość, o ile oczywiście nie skusisz się na podstawową, słabą wersję silnikową. Wtedy srodze rozczarujesz się przyspieszeniami i elastycznością silnika – oczekujesz dużo, dostaniesz mało. Nie kupuj też długich „7”, będziesz za kierownicą wyglądał jak własny szofer. Z powodu usterkowości omijaj szerokim łukiem wysokoprężne jednostki 2.0 o mocy 177 KM i fabrycznym kodzie N47 (zrywające się łańcuchy rozrządu, wtryskiwacze, pęknięte tuleje cylindrów). Z benzynowych kłopotliwe bywają 4.4 V8. Aha, brak koła zapasowego nie świadczy o chytrości poprzedniego właściciela, sporo BMW ma opony run flat, czyli takie na których możesz po złapaniu gumy dojechać do wulkanizatora. Dlatego fabryka nie wkładała zapasu.
A co łączy BMW z Wartburgami?
BMW miało po II wojnie światowej pecha, bo duże zakłady w Eisenach zostały po wschodniej stronie, w radzieckiej strefie okupacyjnej, przekształconej potem w NRD, Niemiecką Republikę Demokratyczną. I stały się znane z produkcji Wartburgów.
Dodaj komentarz